Nawyk ratujący życie: zapinanie pasów bezpieczeństwa
Psycholodzy przekonują do dobrych nawyków także związanych z bezpiecznym przemieszczaniem się, podróżą samochodem z rodzicami, etc. W związku z programem „LOTOS –Mistrzowie w pasach” oraz skierowanym do uczniów szkół podstawowych konkursem na projekt znaku drogowego zapytaliśmy psychologów czy i dlaczego warto rozmawiać o zapinaniu pasów już z najmłodszymi.
Komentarz dr Wojciecha Kuleszy ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej
Psychologowie społeczni często przekonują ludzi by zmienili swoje zachowania. Jeśli palą – aby nie palili. Jeśli mają nadwagę – by ją zrzucali. Gdy piją i wsiadają za kierownicę – by nie wsiadali, gdy są pijani. Z perspektywy naukowca – praktyka, śmiało mogę powiedzieć, że rozwiązanie takie nie dość, że jest niezwykle kosztowne, to przede wszystkim jest trudne. Dużo lepiej dotrzeć jest do ludzi, którzy jeszcze nie palą, nie tyją, nie piją alkoholu gdy są kierowcami. A im wcześniej to uczynimy – tym taniej, ale przede wszystkim skuteczniej.
Kryteria te spełnia docieranie do dzieci. One jeszcze nie mają złych nawyków, zatem nie trzeba likwidować nawyków negatywnie nawarstwionych. Docieranie do nich ma jeszcze jeden, zdaje się największy walor. Dzieci wpływają na dorosłych. Dziecko, które poprawia sobie pas, czy mówi o tym jakie zmiany są konieczne w mocowaniu fotelika w samochodzie – nie tylko dba o swoje bezpieczeństwo, ale edukuje nas – dorosłych. Zatem jednym działaniem skierowanym na dzieci docieramy do drugiej grupy odbiorców – dorosłych. – mówi dr Wojciech Kulesza z Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Komentarz ekspercki autorstwa Justyny Kuczmierowskiej, psychologa, mamy, kierowcy
Wyrabianie u dzieci nawyku zapinania pasów i jazdy w fotelikach samochodowych w olbrzymiej mierze zależy od świadomości i konsekwencji rodziców. To często nawyki, proste czynności, które wykonane prawidłowo pewnego dnia mogą ochronić zdrowie i życie. Dzieci, które wiedzą jak ważne jest zapinanie pasów oraz bezpieczne podróżowanie samochodem w istotny sposób mogą również wpływać na bezpieczeństwo swoich rodziców, na bycie ich stróżem, na przypominanie o zapinaniu pasów zaraz po wejściu do samochodu. Bo najlepiej, gdy wszyscy w rodzinie – wspierają się we wzajemnym dbaniu o przygotowanie do bezpiecznej jazy. Bo zdrowie i życie każdego z członków rodziny to jedna z największych wartości. Dlatego warto zrobić wszystko, by tego co najcenniejsze nie utracić. Najlepiej kiedy będziemy to robić regularnie i świadomie.
Kiedyś sama miałam okazję o tym wszystkim się przekonać. A moim osobistym doświadczeniem z zapinaniem pasów i tym, jak istotne jest dbanie o odpowiednie przygotowanie do podróży samochodem chcę się podzielić, jak prezentem. Ponieważ ja sama zostałam obdarowana niejako „drugim życiem” zapewne w dużym stopniu właśnie dzięki zapiętym pasom.
O tym, że pasy należy zapinać wiedziałam teoretycznie od zawsze – jak większość z nas. W czasach mojego dzieciństwa obowiązek ich zapinania dotyczył kierowców i pasażerów siedzących z przodu. O fotelikach samochodowych nikt wtedy nie słyszał. Niewiele ówczesnych samochodów miało pasy na tylnych siedzeniach. W tamtych czasach nie rozmawiało się o bezpieczeństwie w samochodzie ani nie wprowadzało specjalnych rytuałów z nim związanych. Stąd też moja „teoretyczna” wiedza dotycząca tego, do czego służą pasy i dlaczego warto z nich korzystać. W samochodzie czułam się bardzo bezpiecznie, a jazda nim była atrakcją i radością.
Jako nieco starsza dziewczyna nauczyłam się zapinać pasy. Zapinałam je, gdy ktoś dodał gazu i mnie „zarzuciło”, gdy ostro zahamował i się przestraszyłam, gdy mijaliśmy patrol policyjny, gdy przejeżdżaliśmy koło wypadku samochodowego, gdy ktoś mi przypomniał, że tak należy lub mnie o to poprosił, gdy wyruszałam w długą trasę. Nie wiedziałam jeszcze , że pierwszą czynnością wykonaną zaraz po wejściu do samochodu, bez względu na to, gdzie i jak szybko się jedzie, powinno być zapięcie pasów. Tego miałam się dopiero nauczyć już jako młoda kobieta. W samochodzie czułam się nadal bezpiecznie, ale czasem wkradał się jakiś niepokój uświadamiając mi, że jazda nim może być również niebezpieczna.
Potem przyszedł czas radości i fascynacji ze zdanego egzaminu na prawo jazdy, z samodzielnej jazdy samochodem, z wręcz wszechwiedzy drogowej. Jako kierowca zapinałam pasy nie chcąc łamać przepisów drogowych. Jako pasażer robiłam to sporadycznie i nieobowiązkowo, gdy mi się zachciało, przypomniało, gdy poczułam taką potrzebę. Działo się tak, aż do momentu powrotu z Mazur. Wracałyśmy z fantastycznych wakacji z dwiema koleżankami. Zjadłyśmy pyszne śniadanie, miałyśmy bagaż świetnych wspomnień. Ja, jako pasażer, na tylnym siedzeniu czułam się wyjątkowo bezpiecznie, radośnie, lekko. Czytałam na głos wiersze ze świeżo zakupionego tomiku poezji. Świeciło słońce. Nic, naprawdę nic nie wskazywało na to, co się miało za chwilę zdarzyć.
Po kilkunastu minutach podróży na chwilę przerwałam czytanie. Spojrzałam w okno. Wjechałyśmy właśnie do nowej miejscowości o szokującej nazwie – Zgon. Zaraz zapięłam pasy. A zaraz potem wjechał w nas autobus.
Dziś w samochodzie nie czuję się bezpiecznie, jak niegdyś. Pasy zapinam sama zaraz po tym, jak zapnę je swoim siedzącym w fotelikach dzieciom, szczególnie młodszemu, bo starsze potrafi już to zrobić samodzielnie. Zresztą wiem, że gdyby przez jakieś roztargnienie gdzieś mi to umknęło dzieciaki zaraz mi o tym przypomną. Zapinanie pasów jest w naszej rodzinie czymś naturalnym, jest nawykiem, uwewnętrznioną zasadą. Bodźcem do zapięcia pasów nie jest mijany wypadek samochodowy, zbyt szybkie hamowanie, czy wjechanie do miejscowości o budzącej niepokój nazwie, ale po prostu to, że wsiedliśmy do samochodu.