Maluch odporny na niepogodę

Jesienne przesilenie w tym roku jest całkiem łaskawe. Dało mamom więcej czasu
na przygotowanie swoich pociech do walki z wszechobecnymi zarazkami.
Bo w sezonie zachorowań na grypę i przeziębienie trzeba zapewnić dziecku dodatkową ochronę.

 

Okres jesienno-zimowo-wiosenny to czas wzmożonej liczby zachorowań, trzeba mocniej zabezpieczyć się przed chorobami infekcyjnymi. O ile dorośli dość pobłażliwie traktują swoje własne zdrowie, o tyle mamy wyjątkowo ostrożnie podchodzą do ryzyka zachorowania swoich pociech. I bardzo dobrze! Układ odpornościowy dziecka dopiero się kształtuje, tym samym jest on dużo wrażliwszy od systemu immunologicznego dorosłego człowieka. Badania potwierdziły, że dopiero w wieku 12 lat układ odpornościowy osiąga pełną dojrzałość w zakresie zdolności obronnych. Do tego czasu warto go wspomóc. Pozornie błahe przeziębienia, nieleczone, mogą przekształcić się w przewlekłe choroby. Częste, nawet banalne infekcje układu oddechowego narażają dziecko na powikłania takie jak zapalenia płuc, mięśnia sercowego – narażone są na nie szczególnie dzieci w wieku od 6 miesięcy do 5 lat. Ponadto zwiększają predyspozycje dziecka do alergii i astmy. A dziecko powinno spędzać czas z rówieśnikami na beztroskiej zabawie i tym samym prawidłowo się rozwijać ruchowo i umysłowo.
Jak zatem walczyć z paskudnymi zarazkami, których dziś pełno? Nie wystarczy leczyć. Antybiotyki owszem zwalczają zarazki, które zaatakowały malucha, ale przy okazji znacznie obniżają odporność. Podczas choroby lekarze przepisują antybiotyki, które niszczą nie tylko bakterie chorobotwórcze, ale i te, które chronią organizm. Dlatego też po zakończeniu kuracji antybiotykowej organizm jest osłabiony i tym samym łatwo może dojść do jego ponownego zakażenia. Dziecko tuż po chorobie przez najbliższe tygodnie jest jeszcze bardziej narażone
na ataki drobnoustrojów. I w tym przypadku złotą zasadą jest stara życiowa prawda – najlepiej zapobiegać.
Jedną z metod budowania odporności u dzieci jest częsty ruch na świeżym powietrzu. Specjaliści zalecają, aby codziennie, przynajmniej przez godzinę, przebywać
z dzieckiem na świeżym powietrzu.  W chłodne jesienne i zimowe dni odpowiednio dobrany strój malucha, na tzw. „cebulkę”, to podstawa. Czapka, szalik, rękawiczki to wyposażenie obowiązkowe. Jednak również one nie spełnią swojej roli, gdy nawet najlepiej zabezpieczone dziecko wkroczy w jeden z szaroburych poranków w progi wylęgarni zarazków,
czyli… przedszkola. Wystarczy jeden przeziębiony maluch, by zainicjować reakcję łańcuchową
i wywołać epidemię w mikroskali. Co zatem zrobić, by zwalczyć choroby? Skuteczną metodą jest urozmaicona dieta i przyjmowanie naturalnych preparatów stymulujących rozwój układu odpornościowego dzieci. Dbanie o to, by posiłki naszych dzieci zawierały białko, żelazo
oraz witaminy, znacznie zwiększa szansę organizmu na obronę przed drobnoustrojami chorobotwórczymi. Podawanie naturalnego preparatu uodparniającego wzmacnia dodatkowo system immunologiczny. Mamom, które chcą podnieść odporność swoich pociech, z pomocą przyjdzie specjalnie do tego celu opracowana suplementacja.
– Wśród części rodziców panuje pewien niepokój przed stosowaniem suplementów i szukają naturalnych, domowych rozwiązań. Niepotrzebnie.
Są bowiem dostępne na polskim rynku produkty, których receptura opiera się wyłącznie na naturalnych składnikach. Przykładem jest syrop Hartuś na odporność produkowany przez Laboratoria Natury. Jego skuteczność to efekt
unikalnej kombinacji opatentowanego Beta-Glukanu Yestimun®, prebiotyku, standaryzowanego wyciągu z owoców bzu czarnego, cynku oraz witaminy C – wyjaśnia Piotr Polak, Prezes Zarządu Laboratoriów Natury.
Naturalne produkty wspomagające odporność pełnią kluczową rolę w terapii nawracających dziecięcych infekcji i zaburzeń funkcjonowania układu immunologicznego. Podawanie naturalnego preparatu uodparniającego dodatkowo wzmacnia dopiero rozwijający się system odpornościowy malucha.
I choć dla rodzica zawsze na pierwszym miejscu będzie skuteczność produktu, nie należy zapominać o preferencjach milusińskich. A dla nich przede wszystkim liczy się smak.
– Wielu pamięta paskudne specyfiki, którymi w chorobie raczyły lata temu polskie mamy, i te grymasy i wybrzydzanie. Hartuś jest pysznie truskawkowy i dzieci bardzo chętnie go piją – mówi Piotr Polak.
A to już połowa sukcesu, bo co mamie po tym, że syrop działa, skoro dziecko nie chce
go przyjmować. Teraz to już jednak nie kłopot.

No votes yet.
Please wait...